sobota, 2 lipca 2016

DIETA z mojego punktu widzenia (czyli jak to wszystko się zaczęło?)

Wszystko się zaczęło kiedy dowiedziałam się, że mam cukrzycę ciążową. Trochę się podłamałam. Na początku brzmiało to jak wyrok. Sądziłam, że dieta mnie ograniczy, odbierze przyjemność z jedzenia. Szybko jednak okazało się, że nie taki diabeł straszny, ponieważ to właśnie cukrzyca pozwoliła mi zrozumieć istotę zdrowego odżywiania. To dzięki niej po raz pierwszy miałam styczność z dietetykiem, który pokazał mi jak i ile w ogóle powinno się jeść!



Na początku było ciężko.
- Musiałam przyzwyczaić się do 3 kromek chleba na śniadanie i kolacje. Do drugich śniadań i podwieczorków w ilości np.; pół banana lub jedno jabłko lub szkl. mleka lub 15szt. flipsów lub 5 łyżek płatków lub 2 szkl. soku pomidorowego lub jedna pomarańczowego itp.
- Ważnym elementem były tez odstępy między posiłkami (mój odwieczny problem!!) średnio co 3 godziny jedzonko lądowało na moich łapkach (i ląduje do dziś(chociaż nie zawsze)).
- Nauczyłam się też swego rodzaju kontroli samej siebie. Cukrzycy prowadzą "dzienniczek pomiaru stężenia glukozy we krwi" innymi słowy "dzienniczek samokontroli", w którym wpisują 4x dziennie wynik wcześniej wykonanego pomiaru. Trzeba wykonywać je sumiennie i rzetelnie, Jeżeli przestrzegamy diety to  (o ile jest dobrze dostosowana, a moja była od razu (nie zażywałam insuliny)) to wyniki powinny utrzymywać się w normie. Dobry wynik był dla mnie swego rodzaju nagrodą za to, że trzymam się diety i robię to dobrze. Jeżeli oszukasz wynik, oszukujesz sam siebie.
- Ważne było również aby spożywać dużo warzyw i owoców, np. śniadanie=3kromki chleba i do tego CAŁY pomidor (a nie 3 plastry) albo kopiec sałatki tak, aby się najeść! W ogóle warzywa i owoce najlepiej do każdego posiłku ( i tej zasady również trzymam się do dziś). Oczywiście kobieta w ciąży ma inne zapotrzebowanie ale wbrew pozorom nie wiele większe. O tym także przekonałam się na własnej skórze przybierając te 30 kg.
 - Kolejne to nie pić tych wszystkich kolorowych, a tym bardziej gazowanych napojów. Ja akurat za gazowanym nigdy nie przepadałam ale tych kolorowych piłam całkiem sporo. Zamiast tego WODA, dużo wody - nie smakowa. Herbatę, kawę bez cukru. Soli używać minimum.
- I zupy - jeść zupy jarzynowe, unikać zaś smażonych potraw. Gotujemy i pieczemy.
Chyba najważniejsze zasady udało mi się wymienić, chociaż na pewno jest ich więcej.
I tak cukrzyca ciążowa minęła wraz z porodem - z fantastycznym i przecudownym przyjściem na świat Olkiem. A dieta została. Właściwie nawet nie zastanawiałam się nad tym. Automatycznie kontynuowałam wszystko - jakby od zawsze. Przyzwyczajenia weszły mi w krew i stały się dla mnie czymś naturalnym. Doszedł też fakt karmienia piersią. Nie chciałam zrobić czegoś nie tak - aby nie zaszkodzić Małemu. Taka świadomość też dużo pomaga.
I tak poprzez cukrzycę, do 5 miesięcy po porodzie moje posiłki wyglądały min. tak:














Potem coś się zmieniło. Wprowadziłam do swojej diety owsiankę, lubiłam też wypić kawę z mlekiem i zauważyłam, że mleko powoduje u mnie dyskomfort trawienny - krótko mówiąc wzdęcia. Pomyślałam wtedy o mleku sojowym. Efekty były średnie ale zaczęłam szukać informacji na temat nabiału w diecie. Jak wpływa na nasz organizm, czy w ogóle jest potrzebny? I okazało się, że potrafi wyrządzić nam więcej szkody, niż dać zdrowia. I tak od artykułu po filmiki zainteresowałam się tematem jedzenia mięsa. Temat dość kontrowersyjny ale zagłębiając się w niego okazuje się, że jest podobnie jak z mlekiem i nabiałem. To oczywiście jest mój prywatny pogląd i w żaden sposób nie chcę narzucać swojego zdania innym. Ale po tym filmiku https://www.youtube.com/watch?v=t3DPCQjlanM całkowicie odebrało mi apetyt na jedzenie zarówno mięsa, jak i produktów pochodzenia zwierzęcego. Wprowadziłam dietę roślinną i obecnie moje posiłki wyglądają tak:



 


 



 Apetycznie? Przede wszystkim smacznie i zdrowo. Szybko i łatwo. Nie jestem długo na tej diecie ale im jestem dłużej, tym bardziej doceniam jej zalety. Czuję się świetnie, przy okazji poszerzam horyzonty kulinarne. Na razie traktuję to jak swego rodzaju eksperyment. Nie zarzekam się, że już nigdy nie zjem mięsa Nikogo nie zmuszam do niejedzenia mięsa. Siebie tez nie. Jem zgodnie ze swoim sumieniem i obecnymi potrzebami. Zobaczymy co czas pokaże.
Myślę, że jest to dobry i bezpieczny czas na taką dietę, ponieważ Mały wcina już obiadki, więc nic mu nie brakuje. W żadnym razie nie zamierzam ograniczać dziecku mięsa, mleka czy jajek. Olek będzie jadł wszystko. Jestem zdania, że dziecko na etapie rozwoju powinno jeść mięso i produkty od zwierzęce aby zdrowo rosnąć. Wiem natomiast, że istnieją weganki stosujące dietę w ciąży i od maleńkości. Zdecydowanie tego nie popieram. Chcę aby moje dziecko poznało różne smaki. Oczywiście będę dbała o zdrowe nawyki ale jak dorośnie, sam zdecyduje co będzie jadł. Jak pójdzie w tatę, za nic nie zrezygnuje z mięsa ;)
Tyle na dziś.

                                                                                                                            Pozdrawiam A.K.

  




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz